Na pozór są z dwóch zupełnie różnych bajek. Zofia zaczyna i kończy dzień odmawianiem zdrowaśki, regularnie zasila konto radia Święta Jadwiga i uważa, że największą zmorą naszego kraju są tęczowi, lewactwo i ateiści nihiliści. Maja regularnie paraduje w marszach równości, żyje w konkubinacie, nadużywa wszystkich używek, jakie tylko wpadną jej w rękę, a z rzeczy uznawanych za święte uznaje tylko święty spokój. Nic więc dziwnego, że obie serdecznie się nie znoszą. Problem w tym, że syn pierwszej z nich i córka drugiej są małżeństwem. Kiedy ich dzieci zostają oskarżone o oszustwo i morderstwo, Zofia i Maja muszą połączyć siły, aby udowodnić ich niewinność. Pytanie - czy same się przy tym nie pozabijają?