Opis
Przez dziesięciolecia fotografia rozwijała się w kierunku coraz większego poziomu automatyzacji, industrializacji, początkowo opierając się na fabrycznych, żelatynowo-srebrowych materiałach, a później przyjmując postać cyfrową. Z jednej strony doprowadziło to do niezwykłej wprost demokratyzacji fotografii, ponieważ robienie zdjęć i to zdjęć niezłej jakości technicznej stało się dostępne właściwie dla każdego, z drugiej – do zaniku dawnego rzemiosła fotograficznego, do sytuacji, gdzie wszystkie procesy inne niż fotografia żelatynowo srebrowa i cyfrowa popadły w zapomnienie. Więcej, nie tak dawno, bo wraz z bankructwem Kodaka nastąpił moment, gdy zdawało się, że i tak zwana fotografia analogowa odejdzie w niepamięć. Tymczasem zupełnie niespodziewanie rozpoczął się wielki powrót do dawnych, stricte manualnych technik fotograficznych, zwanych dziś historycznymi. Rozpoczęli go pojedynczy twórcy, ci nieliczni, którzy nigdy dawnych technik nie porzucili, jak choćby Amerykanin Marc Osterman, Kanadyjczyk John Bladen Bentley czy (na krajowym podwórku) gumiści, na przykład Konrad Polesch i Henryk Rogoziński. Po nich pojawili się kolejni twórcy na nowo odkrywający magię dawnych, manualnych procesów fotograficznych, aż doszliśmy do chwili, w której możemy mówić o zjawisku masowym. Dziś dawne procesy fotograficzne praktykuje już nie tysiące, lecz dziesiątki tysięcy osób na całym świecie, prace wykonywane manualnie święcą triumfy w galeriach, a ich estetyka inspiruje również twórców posługujących się medium cyfrowym, w tym fotografów tworzących reklamy.