Opis
Przed wielu laty odebrałem telefon z Krakowa. Dzwoniła przełożona sióstr wizytek, by przedstawić mi zaskakującą prośbę. Dotyczyła ,,nowej wersji"" Traktatu o prawdziwym nabożeństwie pióra św. Ludwika Grigniona de Montfort - książki, która rodzi świętych. Przełożona uważała, że dzieło Ludwika jest dla wielu zbyt trudne, bo i język niewspółczesny, i przykłady nieprzekonujące dzisiejszych ludzi. Prosiła, bym napisał ,,to samo, ale inaczej"". Oczywiście, że moja odpowiedź była negatywna: ,,Siostro, żeby coś takiego napisać, trzeba być świętym!"". A jednak... po kilku latach książka powstała. Tamta prośba nie dawała mi spokoju. Studiowałem św. Ludwika, czytałem jego pisma. W końcu siadłem do pisania, choć wiem, że nie mam ku temu kompetencji świętego. Przypomniały mi się jednak słowa: ,,Książka ma dwóch autorów. Piszącego i czytającego. Wystarczy, że ktoś będzie ją dobrze czytał, a będzie to dobra książka."" I jeszcze słowa Nowosielskiego: ,,Prawdziwe dzieło nie ma autora. Tworzy je natchnienie."" Nie jestem autorem. Ja też jestem czytelnikiem tej książki, które wysuwała się spod mojego pióra jako ,,niemoja"". Napisałem... Miesiąc przed wydaniem TOTUS TUUS - TOTA TUA rozmawiałem z siostrą wizytką ze wspomnianego klasztoru. Na moje wspomnienie telefonu przełożnej odpowiedziała ciszą... Wówczas po plecach przebiegł mi dreszcz... Może to nie był telefon z Krakowa? Może to w ogóle nie był telefon skądkolwiek? Z kim rozmawiałem? Dla pewności krakowskim wizytkom dedykuję swój nieporadny trakat o zawierzeniu.