Debiutancka książka Michała Janika jest jak paczkomat, który wzywa cię nocną porą, choć przecież niczego nie zamawiałeś, nie znasz kodu, nie masz nawet apki otwierającej skrytkę. Ale idziesz w ciemno w literaturę, która bawi się brakiem ustalonego kodu, przygodnością fraz, tym, że przesyłka mogła dojść uszkodzona, a mimo to ją odbierasz pełnią siebie. Wiersze Janika, zawieszone w klimacie hopperowskiej szarówki, a zarazem językowo przewrotne, mają dużo czułości dla introwertycznych nocnych wędrowców, nostalgików odpalających w lipcowym upale kolędę na balkonie, a także tych, których siły życiowe synkopują w rytmie pór roku i ratowniczych wersów. Daj sobie dostarczyć tę przesyłkę poleconą!