Dwadzieścia osiem lat od pierwszego wydania Sarajewskiego Marlboro i trzydzieści od roku, w którym rozpoczęło się oblężenie Sarajewa, Miljenko Jergović wraca do tamtych czasów. Jak pisze w notatce do książki, jeśli chodzi o temat, układ opowiadań i strukturę, jest to kopia Sarajewskiego Marlboro, choć ani jeden tekst nie został powtórzony. Czytamy więc o innych ludziach, których łączy wspólnota losu pod nieustannym ostrzałem, a różni tożsamość narodowa. Są wśród nich także jako bohaterowie albo postaci epizodyczne ci, którzy pojawili się w pierwszym Marlboro. Wyraźniej i bardziej wprost niż w książce matce są ukazane różnice tożsamościowe i wszystko, do czego doprowadziły wojna i niemal czteroletnie oblężenie miasta. Zrozumienie i empatia, jakimi Jergović obdarza swoich nowych tak samo jak starych bohaterów, pokazują też, co znaczy rozumieć i czuć Sarajewo.
Tym razem książkę otwiera zapamiętany z wczesnego dojrzewania film, a zamyka historia dwóch wazonów, świadków historii rodu, które przetrwały wojny i liczne przeprowadzki, a stłukły się dopiero mocą natury w zagrzebskim trzęsieniu ziemi 2020 roku.
Między mną i tamtym czasem pisze autor stoi dorosły, dojrzały człowiek, który ma dokładnie tyle lat, ile miałem podczas tej wojny. Tym człowiekiem jestem ja, tak jak i tamtym człowiekiem byłem ja. Trzej do Kartalu to książka tego drugiego człowieka, którego opowiadania mówią o tym samym, o czym mówiły te z Sarajewskiego Marlboro. Teraz chcę, żeby upłynęło jeszcze trochę czasu, abym opowiadania z jednej książki mógł przeczytać jednocześnie z tymi z drugiej.
W powstaniu Trzech do Kartalu, tomu opatrzonego podtytułem Sarajewskie Marlboro remastered, mają swój udział wydawca i tłumaczka. Kiedy przygotowywaliśmy wznowienie, zamarzyło się nam wydanie wzbogacone o nowe opowiadanie lub nowe opowiadania. Autor odmówił, ale wkrótce przysłał trzy nowe teksty, potem pięć, a w końcu całą nową książkę. I tak jak Miljenko Jergović, możemy opowiadania z jednej książki przeczytać jednocześnie z tymi z drugiej.