Norbert Myszkiewicz przenosi czytelnika z pustynnych piasków „Acyklowiru” na skute lodem pustkowie. To tom pisany w klimacie nocy polarnej – na biegunie, gdzie czas płynie inaczej, a człowiek staje się badaczem własnego istnienia.
Tutaj stacja badawcza mieści się w duszy, a materia doświadczeń poddawana jest prześwietleniom, rozszczepiana niczym promienie w ciemni. To poezja rodząca się wśród śnieżyc, zorzy polarnej i absolutnej ciszy – surowa, zimna, a jednocześnie błyszcząca ukrytym światłem. Człowiek jawi się tu jako ciało doskonale czarne – pochłaniające wszystkie fale, całą widzialną rzeczywistość, by odbić ją w sobie w zupełnie nowej postaci.
„W mojej doskonałej czerni” to zbiór wierszy o prześwietlaniu istnienia niczym rentgenem, o samotności wśród lodu i o świetle, które pojawia się tam, gdzie kończy się dzień. Co znajdziemy w tej czerni? Pustkę czy odbicie? A może kolory, których nie widać w oślepiającym blasku dnia?