Opis
Z nikim nie jesteśmy w bliższej relacji niż z nim. Wie o nas wszystko. Jest z nami od pierwszych chwil życia do ostatnich. Ciągle przy nas, wokół nas, w nas. Albo my w nim. Zazwyczaj pomocne i niezauważalne, dyskretnie robi to, co do niego należy. Czasem dotkliwie potrafi przypomnieć nam o swojej obecności. Pozwala widzieć, słyszeć, mówić
i poruszać się. Jest naszym domem i zamkiem. Żywi i broni. To nasze ciało.
Czy nie odpłacamy mu pięknym za nadobne? Czy zaspokajamy jego potrzeby i troszczymy się, by dobrze i długo nam służyło? Czy nie narażamy go na stres, przemęczenie, przeciążenia, na aktywność w szkodliwych warunkach?
Autorzy książki W związku z ciałem skupiają się na wybranych aspektach naszej relacji
z własnym ciałem. Pokazują, jak ważne jest traktowanie ciała jako jedności psychiki
i fizyczności. Podpowiadają, jak radzić sobie z dotkliwymi problemami: zaburzeniami akceptacji własnego ciała, bólem, permanentnym zmęczeniem. Mówiąc krótko: pomagają nam zrozumieć nasze własne ciało. Troszczmy się zatem o ten związek. Ważniejszego nie ma.
Fragmenty:
Czy wiesz, co się dzieje?
Nasze ciało ma fantastyczne możliwości adaptacyjne. Na co dzień radzi sobie z przeróżnymi wyzwaniami, reaguje na zmieniające się sytuacje, bodźce ze środowiska, neutralizuje toksyczne substancje (na przykład po wypiciu jednego kieliszka za dużo ulubionego wina), zwalcza w każdej sekundzie miliony bakterii, eliminuje spatologizowane komórki rakowe. Cały czas coś się w nim dzieje. Organizm człowieka dąży do homeostazy, czyli równowagi wszystkich zachodzących w nim procesów (np. pobudzenia i relaksu). I tak ma być. Jesteśmy zdolni do ekstremalnego wysiłku pod wpływem silnie stresującego bodźca, ale potem musimy oszczędnie gospodarować siłami i energią.
A co się dzieje, gdy żyjemy w ciągłym napięciu? W naszym organizmie włączony jest tylko jeden układ: odpowiedzialny za walkę i ucieczkę. Stres jest tak stary jak ludzkość (a nie tak młody jak korporacje). Jest sygnałem alarmowym, że coś się dzieje w środowisku i należy szybko ukryć się w bezpiecznym miejscu lub desperacko walczyć w obronie życia.
Co jednak w dzisiejszym świecie miałoby wzbudzić w naszych organizmach taką reakcję? Przecież nie atakują nas niedźwiedzie, lawiny nie spadają na nasze domy, a obce hordy nie napadają regularnie na nasze sioła. To prawda – to, czego się obawiamy, przed czym czujemy lęk, jest inne, ale reakcje są stare. Szef krzywo popatrzył na ciebie, piąty dzień ktoś nie odpowiada na ważny mail, twoja pozycja w firmie jest niestabilna, zmiany, które przeprowadzasz, nakładają na ciebie wielką odpowiedzialność – w nas, współczesnych ludziach, tego typu zdarzenia wywołują takie same reakcje, jak w naszych przodkach atak watahy wilków. Podnosi się ciśnienie krwi, do mięśni dostaje się dodatkowy cukier, który służy im za paliwo. W krwiobiegu krążą adrenalina i kortyzol, które pomagają w mobilizacji do walki lub ucieczki.