✖ Opinia niepotwierdzona zakupem
„Ktoś spróbuje cię zabić na morzu (...). Jednak to w mieście czeka śmierć”. Taka przepowiednia nie wróży niczego dobrego, ale to tylko jeden z wielu złych znaków, jakie dostrzega Aletha. Już wkrótce ulice jej miasta spłyną krwią, a ona sama będzie musiała podjąć trudną decyzję – ratowanie księstwa czy własne bezpieczeństwo. Jej los jest jednak nierozerwalnie związany z losem kogoś innego. Czy dokona słusznych wyborów?
Książę Sieldige zostaje otruty. Ginie Złoty Rycerz – jeden z trzech najbliższych mu ludzi, a na drugiego z nich, Leto Drakina, także zostaje zorganizowany zamach. Księstwo pogrąża się w coraz większym chaosie, aż wreszcie staje na skraju wojny. Czy tajemnicza alchemiczka z Dzielnicy Luster zdoła ocalić władcę? Czas płynie nieubłaganie, a ją czeka wyprawa na pełną magii wyspę, z której wracają tylko nieliczni.
Powieść Magdaleny Kubasiewicz była dla mnie jednym wielkim zaskoczeniem. I nie chodzi mi wyłącznie o zwroty akcji, bo autorka potrafi zadziwić na wiele różnych sposobów. Przede wszystkim para głównych bohaterów i ich relacja, Leto i Aletha – Błękitny Rycerz i alchemiczka. Obdarzeni szczególnymi zdolnościami, połączeni wyjątkową więzią, którą utrzymują w tajemnicy przed wszystkimi. Choć kobieta stara się nie zwracać na siebie uwagi, okazuje się, że tylko ona jest w stanie ocalić Księcia od nieuchronnej śmierci. Czy jednak zdecyduje się na to, mając w pamięci przepowiednię Zyuli?
Szereg wyborów dokonywanych przez tych dwoje prowadzi do coraz bardziej zaskakujących wydarzeń. Intrygi, zdrady, niespodziewani sojusznicy i rodzinne tajemnice – w połączeniu z magią tworzą opowieść, od której trudno się oderwać. Dzieje się naprawdę dużo, a misternie tkana sieć zdarzeń prowadzi do emocjonującego finału. Takiego rozwoju sytuacji zupełnie się nie spodziewałam. Nic nie było tutaj dla mnie oczywiste, a autorka na każdym kroku pokazywała, że potrafi budować napięcie i zadziwiać kolejnymi pomysłami.
Niestety bez nieprzyjemnych niespodzianek się nie obyło. Czytanie pierwszego rozdziału było niczym chodzenie po polu minowym – gdzie nie stanąć, tam pojawiało się imię Leto. Później jakoś mógł być nazywany Błękitnym Rycerzem czy Drakinem i nawet objawiło się komuś istnienie zaimków osobowych, ale początek książki to pod tym względem istny dramat. Na szczęście im dalej, tym lepiej. Tak przynajmniej sądziłam. I kiedy już pełna nadziei zmierzałam ku końcowi lektury, okazało się, że moja radość była przedwczesna. Niczym ninja z ukrycia zaatakowało mnie jeszcze „podepszeć”, psując nieco ostateczny efekt.
„Wszystko pochłonie morze” to pełna magii opowieść o poświęceniu, przyjaźni, wyjątkowej relacji między rodzeństwem. Autorka ukazała także bezwzględną walkę o władzę i ludzi gotowych na wszystko, byle tylko ją zdobyć, nawet kosztem swoich najbliższych. Jej bohaterowie poświęcają się dla dobra władcy i swojej społeczności, lecz sami cierpią z tego powodu. Nawet zemsta nie przynosi im ukojenia. Wręcz przeciwnie, okazuje się wielkim ciężarem. Jeśli lubicie zaskakujące historie z gatunku fantastyki, jest to z pewnością pozycja, po którą warto sięgnąć. Polecam.