„Za drutami Murnau” Stefana Majchrowskiego - i jej swoiste dopowiedzenie w postaci „Przed drutami Murnau” Jana Majchrowskiego - to dwie całkowicie unikalne, niezwykłe, autentyczne historie związane ze sobą tajemniczą, mistyczną więzią łączącą ojca z synem i syna z ojcem. Pierwsza to opowieść o jeńcach niemieckiego oflagu VII A w Bawarii ujrzanych w laboratoryjnie sterylnej przestrzeni, jaką paradoksalnie stwarzał obóz. To zbiorowy obraz polskich przedwojennych oficerów, tym ciekawszy, że napisany przez jednego z nich, zawodowego rotmistrza kawalerii, ale jednocześnie pisarza, po wojnie autora wielu książek. Nie są to jednak wspomnienia, bo brak tego charakterystycznego dla wspomnień „ja”. Nie ma też patosu, wielkich słów, płaczliwych tonów, martyrologicznego rozwodzenia się nad własnym jenieckim losem. Jest natomiast autentyczna „Rzeczpospolita Jeniecka”, która pozwoliła zniewolonym ludziom pozostać wolnymi, rozwijać się, kształcić, tworzyć awangardowy teatr, znakomitą orkiestrę symfoniczną, unikalny „uniwersytet w Murnau”... Skupiały one jednostki nieprzeciętne, które po wojnie odegrały znaczącą rolę w rozwoju polskiej nauki i kultury. Druga to zupełnie nieprawdopodobna, choć prawdziwa, opowieść jego syna o wyprawie po sześćdziesięciu latach do Murnau śladami ojca. O mistycznym, choć przecież rzeczywistym, spotkaniu, którego tam doświadczył. Ta druga historia nadaje wszystkiemu inny wymiar, przekonuje, że nic nie mija, wszystko trwa, a jedynie się oddala…