Opis
Awtem na wschodzie, nad mongolskim obozem, rozżarzyły się chmury krwawą łuną. Świtało. Różowe światło oblało wysoki szczyt Zełemenia isypało się iskrami coraz niżej. Wkońcu rozstąpiły się chmury izwolna, jakby bojaźliwie, wytoczyło się na niebo słońce ispojrzało na zajętych swoją pracą Tucholan. Zachar, pełen szczerej radości, spojrzał na wschód iwyciągnąwszy ręce przemówił podniesionym głosem:
Słońce, wielki, przejasny władco świata! Odwieczny opiekunie wszystkich dobrych iczystych dusz! Spójrz na nas! Patrz, myśmy napadnięci przez dzikiego wroga, który poniszczył nasze chaty, zrujnował nasz kraj, powyrzynał tysiące naszego ludu. Ztwoim imieniem na ustach stanęliśmy dośmiertelnego boju iklniemy się na twoje światło, że walczyć będziemy doostatniej chwili, doostatniego tchu. Pomóż nam wtym strasznym boju! Daj nam twardość, umiejętność izgodę! Uczyń, abyśmy nie lękali się ich liczby iwierzyli wswoją siłę! Daj nam dzielność izgodę, irozum dozwycięstwa nad niszczycielami! Słońce, kłaniam się tobie jak kłaniali ci się dziadowie nasi imodlę się dociebie całym sercem: daj nam zwyciężyć!