Minimalistyczne tomy Grzegorza Kwiatkowskiego przypominają cienkie teczki podsłuchanych zeznań czy wyznań. Wiersze-skrawki, pozbawione odautorskiego głosu, pozornie proste, wręcz formalnie nagie, okazują się niekiedy trudnymi do rozwikłania zagadkami. Tym razem tytułową zagadką interpretacyjną okazuje się temat relacji rodzinnych wypaczonych, skażonych przemocą i nieludzką (lub właśnie niestety ludzką) bezwzględnością. Wychowanie w książce Kwiatkowskiego zamienia się w tresurę w masce troski, więź przypomina myśliwską nagonkę, a jedyne dziedzictwo to sztafeta traumy.