Krzysztof Bartnicki z wprawą alchemika łączy konwencje, tworząc mieszankę antycznej tragedii Edypa, kryminału od Christie czy Chandlera, twardego SF oraz opowieści osadzonej w PRL-u, gdzieś między epidemią ospy (1963) a końcem polskiego programu termojądrowego i początkiem zimy stulecia (1978). Usadowiona w opolskim urzędzie wojewódzkim tajna jednostka, udająca Oddział Dewizowo-Paszportowy (Odep), mierzy się z wyzwaniami rzeczywistości: inwazją czasu, nieuchronnością przyszłości, utratą pamięci. Działa przy tym w atmosferze Kafkowskiej niepewności, bez wiedzy i wskazówek, co robić, dlaczego oraz kiedy. Bartnicki wplata w fabułę doniesienia fizyki na temat losu człowieka, życia, ustrojów, kosmosu – słowem: wszystkiego.
"Zespół Odepa" to literacka uczta dla miłośników kryminału, narracji szkatułkowych i odważnych reinterpretacji klasyki.
Bartnicki, ten trikster polszczyzny, demiurg literatury? Po tym, jak przetworzył prozę Joyce’a na partyturę muzyczną, a pieśniom Kochanowskiego nadał raperski sznyt, by następnie (muszę się streszczać) orkadzkie wiersze SF oddać w neo-paleo-polszczyźnie łużycko-pomorskiej, wydawało mi się, że Bartnicki niczym mnie już nie zaskoczy. Jak bardzo się myliłem…
Jerzy Jarniewicz