Nie dostrzeżesz prawdy z zamkniętymi oczami
Detektyw przyjeżdża do rodzinnego miasteczka, by rozwiązać sprawę dwóch morderstw. Choć są odległe w czasie, łączy je wiele niepokojących szczegółów. Obie ofiary brutalnie zamordowano, wcześniej pozbawiając je oczu. Policyjni technicy nie stwierdzają śladów walki i symptomów tłumaczących brak oporu po stronie ofiar. Co mogło być przyczyną tak brutalnych zbrodni? Czy w grę wchodzi mord rytualny? Gubiąc się w tropach i poszlakach, detektyw postanawia skorzystać z pomocy tajemniczej zielarki, od lat mieszkającej z dala od cywilizacji. Okazuje się, że klucz do rozwiązania sprawy bestialskich morderstw kryje się w starych wierzeniach i miejscowych legendach. Ale czy racjonalny do bólu detektyw będzie potrafił do niego dotrzeć, nim pojawią się kolejne ofiary?
Od dawna balansuję na granicy tego, co dobre i złe, życia i śmierci. Do tej pory jakoś mi się udawało wychodzić cało, ale wystarczy mały błąd, czasem nawet pojawienie się czynnika niezależnego ode mnie, by wszystko się skończyło. Nie chcę, by ktoś po mnie płakał. Śmierć jest stosunkowo prosta. Wystrzał, pchnięcie nożem, zaciśniecie pętli, wybuch - człowiek był, człowieka nie ma, prosta sprawa, krótki temat. Za to gdy pozostaje ktoś jeszcze, ktoś, komu na tobie zależy, wówczas jest gorzej, ryzyko okazuje się duże, bo i stawka jest wysoka.